„I want to break free” - ten kawałek Queen'ów leciał rano w sklepie, w dniu w którym jechałem do Taty z darem serca. „Chcę się uwolnić”... No i... dałem radę, było pięknie. Nikt nam nie przeszkadzał. I ten mały cud – tego dnia padał deszcz, a na półtorej godziny przestał. Dokładnie tyle czasu ile potrzebowałem aby kupić kwiaty i złożyć ojcu tę odświętną wizytę na cmentarzu.
A potem, po czwartym kroku - niezwykłe uczucie ulgi i lekkości, rozanielenia. Cisza i spokój. I poczucie satysfakcji, że dokonałem tego, a przecież jeszcze 3 tygodnie wcześniej nie wiedziałem, że pojadę na trening, dlaczego, przecież nie planowałem. Intuicja mówiła: jedź, masz jechać. Tak więc radość tym większa.
Całemu treningowi w Kapkazach towarzyszył klimat radości i śmiech. Dużo się śmiałem – wszyscy zresztą wyjątkowo dużo śmialiśmy się, dużo było radości. Już w połowie zdałem sobie sprawę, że coś się we mnie odblokowuje, kto wie, może też mój tata zatroszczył się o to, żeby mi było wesoło. Miał niezwykłe poczucie humoru i dużo razem śmialiśmy się gdy żył. Także tego wieczoru w dniu w którym zrobiłem czwarty krok byliśmy z Olą u znajomych i już dawno tak się nie śmiałem, kto wie może jeszcze więcej niż w Kapkazach
To był jeden z najweselszych dni w ciągu ostatnich miesięcy. Ten i następny i jeszcze kilka później. W ogóle po ostatnim Wybaczaniu odblokowało się we mnie dużo radości i śmiechu.
W chwili kiedy to piszę czuję znowu ciepło i spokój związane z tamtym procesem. A zatem i kontaktowanie się z tamtym wydarzeniem daje taki rezultat. Pięknie...
Małe cuda. Kilka dni temu ktoś do mnie w towarzystwie coś powiedział - i zagotowało się we mnie. Nie dałem po sobie poznać, ale czułem jak szykuje się we mnie odwet, zemsta. Chwilę to trwało. Kiedy szedłem do metra doszło do mnie: co ja robię, bez sensu tak to trzymać, nie czekam z tym do wieczora - wybaczam Ci człowieku. W tej samej chwili podjechał samochód i ten sam człowiek zaproponował: może chcesz żeby Cię podwieźć? Uśmiechnąłem się do niego, ale i do siebie, poczułem wdzięczność. Małe cuda.
Pewne rzeczy – z tych co psuły mi krew - nie działają jak kiedyś działały. W różnych przestrzeniach. Małe rzeczy, ale i większe.
Ból w krzyżu, z którym bujałem się od kilku miesięcy ustąpił ! Czuję też, że odmłodniałem, także w myśleniu o pewnych sprawach. Dziś też dotarło do mnie:
od nienawiści człowiek się starzeje. Kiedy robię miejsce na miłość, kiedy dzielę się nią z innymi, czuję że młodnieję. I już jestem po czwartym kroku... I już po kolejnym Wybaczaniu. Jestem fanem Wybaczania. Dla mnie to wyjątkowe uczucie. Błogie, dające ulgę, spokój i wielkie poczucie bezpieczeństwa. Parę dni po czwartym kroku przyszło do mnie: Życie jest cudem. Przez małą szparę w sercu czasem można to zobaczyć.