Tak mało jest o wybaczaniu w literaturze. Co najwyżej spotykam opisy, gdy ktos prosi o "przebaczenie" i odbywa się to w napuszeniu i przejaskrawieniu. Tak mało jest przekazów o tym, że człowiek sam z siebie chce wybaczyć. Czyżby jedyna szansa na to, że świat dowie się jak to jest istniała tutaj?
Czy to my mamy przekazać ludziom, co znaczy wybaczenie?
Clolernie sie tego boję. Już parę zasiadałam do tego, by opisać moje przeżycia związane z wybaczaniem i zawsze odchodzę od komputera.
Może przejdę przez te lęki i obawy?
Na dziś chcę zadedykować sobie i wszystkim, którzy zechcą być "zadedykowani" wiersz Leopolda Staffa pt. "O miłości wroga"
Tyś mnie spotwarzył, bracie, tyś proch mi cisnął w oczy -
Jam twarz swą w źródle umył, w tobie się dusza mroczy.
Tyś mnie zasmucił, bracie, tyś płaszcz mi zdarł na mrozie -
Jam piękną nagość swą ujrzał, twa dusza marznie w grozie.
Tyś mnie przestraszył, bracie, twa dłoń mi spichrze pali -
Ja żebrzącz pokory się uczę, twa dusza na głód się żali.
Tyś mnie ukrzywdził, bracie, tyś zranił moją miłą -
Jam ją pokochał bardziej, twej duszy krwi ubyło.
Tyś cios mi zadał w duszę, co miłość swą ci dała -
Jam bólem się oczyścił, a dusza twa skonała.
Klęknijmy razem, bracie... Mogiła się otwarła -
Módlmy się za twą duszę, co nieszczęśliwie zmarła.