Autor Wątek: Wybaczanie a Przebaczanie  (Przeczytany 27268 razy)

Offline Agnieszka #15 dnia: Lipca 03, 2005, 21:02:33

  • Wiadomości: 19
"zrywając kwiat niepokoisz gwiazdy" - ślicznie powiedziane.
Czasem się nad tym zastanawiałam, ale to trudne do pojęcia.
Moje uwagi piszę teraz  w  "Ogólne w dziale Wybaczania"
Pozdrowienia!

Offline Jurek #16 dnia: Lipca 03, 2005, 21:43:09

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 14
  • MasterMan
Witajcie.
29.marzec za pasem, a ja nie mam pojęcia, ani czucia co mam wybaczyć  :?
Wszyscy wiedzą, co i jak, mają gotowe recepty, a ja jestem głupi jak sie masz :roll:
Ogarnia mnie zwątpienie w sens tej wyprawy.
Wybaczanie, a Przebaczanie. No właśnie. Z jednej strony proces emocjonalny, z drugiej intelektualny. A ja ani tu, ani tu.
No nic, ale klamka już prawie zapadła, więc... do zobaczenia w tych uśpionych o tej porze Dębkach.
Po Wybaczaniu w Dębkach.

Witajcie :D
Czasem tak bywa, że coś się wydarza i zaskakuje totalnie. Tak było z moim wybaczaniem. Pisałem wcześniej, że nie wiem CO mam wybaczyć.
Jakież było moje zaskoczenie i radość, kiedy symbol znalazł mnie po kilku minutach "wyprawy". Od razu też pojawiło się kilka CO ma do wybaczenia. Potem w trakcie oddychania pojawiły się następne tematy. Poszło szybko nadspodziewanie i sprawnie. Byłem i jestem pod wrażeniem całego procesu.  Coś jest na rzeczy w stwierdzeniu które usłyszałem, że jak "know how"  złapie Cie w swoje tryby, to tak przemieli, że nie ma szans uciec przed tym.

Pozdrawiam wszystkich zainteresowanych procesem Wybaczania. :mrgreen:
Chcę sam decydować o sobie i wszystkim co mnie dotyczy.

Offline Nika32 #17 dnia: Grudnia 10, 2005, 11:07:12

  • Wiadomości: 7
Witam Serdecznie!!
To jest mój pierwszy post na tym Forum. Stronke dostałam dzieki koleżance, która zna moje problemy i wie, że nie wybaczyłam ani sobie, ani najblizszym i że to słowo a nie mówiąc juz o czynach, jest dla mnie bardzo obce.
Jestem alkoholiczka i lekomanka od 3 lat nie pije. Dzieciństwo moje nie należało do udanych..matka zmarła, kiedy miałam 2 lata..ojciec ożenił sie powtórnie i niebawem urodził sie mój brat. Od dziecka dawano mi do zrozumienia, gdzie jest moje miejsce, że jestem tylko dziewczynką (chierarchia stereotypu mężczyzn, jako władców), że jestem gorsza, brzydka, głupia, oferma zyciowa..itd. Przede wszystkim to wszystko mówił mi mój ojciec, a ja patrzyłam w niego, jak w Boga i uwierzyłam w każde słowo. Macocha nigdy nie przejawiała czułości, była zimna, oschła i cholernie prosta..przerażająco lodowata. Nie czułam ciepła, miłości i poczucia bezpieczeństwa, czułam ciągły strach, który z czasem przerodził się w lęk..paralizujący lęk, kiedy to ojciec mojej macochy molestował mnie seksualnie w  wieku ok. 6 lat. Pamietam, że nienawidziłam siebie, bardzo się wstydziłam, brzydziłam i wszystko, co z tym związane. Wołałam o pomoc, ale nie tak ot"potrzebuje pomocy"..wołałam o pomoc, jak woła dziecko, ale nikt tego nie widział a ja..no cóż..byłam z tym wszystkim sama. Z macochą ciągle dochodziłó do kłótni, nigdy nie powiedziała miłego słówa, nigdy nie rozmawiała ze mna, jak przystało na matke...zawsze tylko pretensje, bo talerz zbity, bo jestem "żmiją" i dużo jeszcze by wymieniać. W szkole uczyłam sie bardzo dobrze, ale do czasu, później zaczęłam wszystko totalnie olewać i coraz częściej popijać. Czułam się wówczas wolna, silna, mocna...nie było lęku, bólu, ataki rodziców były wówczas śmieszne, ale...to wszystko do czasu. Pragnęłam, jak najszybciej załozyc rodzinę..pragnęłam dać jej wszystko, wszystko to, czego ja nigdy nie zaznałam, ale niestety nie dane mi było długo cieszyc sie sielanka młżeńska, po 1,5 roku rozwiodłam się. Dzisiaj z perspektywy czasu wiem dobrze, że niestety wpływ mojej rodziny a przede wszystkim moja niesamodzielnośc w podejmowaniu decyzji spowodowały, że podjęłam tak radykalny krok mając zaledwie 22 lata i dwoje malutkich dzieci. Zosytałam więc sama...młoda dziewczyna..wpadłam w wir zabawy i szaleństwa. Piłam i bawiłam sie...to trwało kilka lat. dzieci były pod opieka dziadków, więc mój komfort picia, był znakomity. Później przestałasm wracac na noc..staczałam się coraz niżej..jedna próba samobójcza a potem druga...w końcu odwyk. Dzisiaj jestem dojrzała i podobno atrakcyjna kobieta, ułozyłam sobie zycie..poukładałam klocki na nowo, ale niestety ojciec nadal pastwi sie nade mna psychicznie.."nic nie potrafisz, nic nie masz..beze mnie nic nie osoągniesz". Dwa dni temu, nie wytrzymałam...chciałam zabić albo siebie, albo jego..no nie omieszkałam pozostawic macochy, bo jej triumf jest zawsze widoczny, kiedy ja cierpie. Na szczęście mam jeszcze przyjaciół. Jedna z koleżanek powiedziała mi, że powinnam nauczyc się wybaczać??
Bardzo mnie to zastanowiło..wybaczać, ale komu sobie, ojcu, matce..nie...nie umiem, nie potrafie..czuje wstret, podły wstret, chęc zemsty. Powiedziała mi, że to długa i zmudna praca, że nikogo nie jestem w stanie zmienic, ale siebie tak. Na dzień dzisiaj szy jestem pełna rozpaczy, goryczy i niechęci i nie moge pojąc, jak rodzony ojciec potrafi psychicznie dobijac swoją córke...a potem, jakby nigdy nic...mówic, że jestem jego córeczką. Powiem tak..mam metlik w główie i jedyne co mi przychodzi na myśl, to ukarac ich, tak dotkliwie....BOJĘ SIE SAMEJ SIEBIE...STRASZNIE SIE BOJĘ - Nika32
Tylko życie poświęcone innym, warte jest przeżycia - Nika32

Offline Elka #18 dnia: Grudnia 11, 2005, 10:51:43

  • Wiadomości: 4
  • Ludzie
Cytuj
Powiedziała mi, że to długa i żmudna praca, że nikogo nie jestem w stanie zmienic, ale siebie tak.
Masz madrą koleżankę nie zmienisz ani ojca ani macochy bo niby jak miałabyś to zrobić? Wejść w nich i po kolei zmieniać  ich poglądy, myśli oczekiwania? W jaki sposób jest to możliwe?
Możesz mieć satysfakcję że jak się zestarzeją mogą byż uzależnieni od Ciebie, to  jakaś kulawa forma zemsty niewątpliwie może być. Ale  satysfakcja raczej to mierna.
Natomiast pracując nad sobą, zmieniając siebie, zmieniasz świat dookoła siebie.
Zacznij od zmiany swoich myśli - panuj nad nimi,  tyle że to cholernie trudne i cieżka to praca, codzienna praca.
Nie wiem jak to powiedzieć, może zwyczajnie - chcąc coś radykalnie zmienić, trzeba zmienić w sobie podstawy. To te podstawy tworzą przyczyny. Tak to widzę. Jeśli podstawą osobowości jest bycie ofiarą, to jeśli tej podstawy się nie zmieni, można żyć, można się mścić, można oczekiwać że oni się zmienią i szarpać się do końca ich i swoich dni.
Wiesz, mam już trochę latek i dopiero od niedawna wiem, że trzeba zabrać się za podstawy. Trochę wstyd że tak późno wiem. Ale zawsze jest czas na zmiany i lepiej późno niż wcale.
Te podstawy są głęboko ukryte a wyłażą niespodziewanie, wyskakują jak diabeł z pudełka w postaci myśli, jeśli tworzy Ci się wewnątrz opowieść:  co ja im powiem i jak im tym dołożę a co oni mnie wtedy na to powiedzą lub zrobią - to są  myśli destrukcyjne, i oto masz swoją podstawę. Wystarczy wtedy jedna świadoma myśl:  nie mam ochoty na taki scenariusz. Pewnie że trudne, ale zawsze można spróbować, znając już dobrze to co jest teraz i czym to owocuje. Wybaczenie + zmiana sposobu myślenia = zmiana życia.
Tak to postrzegam, reagując na Twój bardzo głęboko poruszajacy post życzę Ci odwagi i wytrwałości w pracy nad sobą. A ile dobrego wybaczenie zrobiło dla ludzi możesz na tym Forum przeczytać.
/zakochny_2/ "Człowiek jest tak długo mądry, dopóki szuka mądrości.
Jeżeli mniema, że ją już znalazł, wówczas staje się błaznem."
Talmud

Offline Nika32 #19 dnia: Grudnia 11, 2005, 11:42:13

  • Wiadomości: 7
Wiotam serdecznie!:)  :D
To wszystko co czytam, jest bardzo mądre...tylko, jak mam to wdrożyć w moje zycie...od czego zacząć. Zastanawiam się, jak mogę wybaczyc i przestac byc ofiara, kiedy ciagle jestem atakowana, jak mam zmienić moje myslenie, żeby te "ataki" były dla mnie obojetne, jak mam na nie reagować..czy wogóle nie reagować...ja poprostu nie wiem! :(
Tylko życie poświęcone innym, warte jest przeżycia - Nika32

Offline Elka #20 dnia: Grudnia 11, 2005, 12:12:05

  • Wiadomości: 4
  • Ludzie
A myślisz że łatwo odpowiedzieć na te pytania?
Ataki nigdy nie będą obojętne.
Jak zmienić swoje myślenie - to przecież Ty myślisz -  nie?
Nie sądzę by można było dać przepis:
szklankę - optymizmu,
łyżeczkę od herbaty -  cierpliwości,
łychę - humoru,
dodaj pół szklanki  miłości i ciasto zmiany, ciasto cudnego życia gotowe.
To codzienny trud, codzienna uważność, właściwie to każdochwilowa  :lol: uważność.
A wybaczanie to gotowość i ukoronowanie tego procesu bycia.
No i na efekty trzeba czekać, nic od razu się nie dzieje, trzeba być i patrzeć co się dalej będzie działo, to wszystko co można powiedzieć w tej chwili.  Zacznij od teraz ile nas tu, tak wszyscy trzymają za Ciebie kciuki i życzą jak najlepiej.  /serducho/
/zakochny_2/ "Człowiek jest tak długo mądry, dopóki szuka mądrości.
Jeżeli mniema, że ją już znalazł, wówczas staje się błaznem."
Talmud

Offline Halinka #21 dnia: Grudnia 11, 2005, 12:25:24

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 16
Witaj Nika32.
Jakże poruszył mnie twój post, po prostu mnie zamurowało wczoraj. ze smutku, jaki mnie ogarnął. Zadałaś mnóstwo pytań... od czego zacząć? Myślę, że już zaczęłaś, już sam fakt, że zachciało ci się chcieć coś z tym zrobić, że podzieliłaś sie z nami swoją historią, jakże poruszającą, świadczy  tym, że już zaczęłaś.
Myślę Niko32, że samo pisanie, udzielanie jakichkolwiek rad, wskazówek nic ci nie da. Jeśli naprawdę chcesz wybaczyć, to wybierz się na najbliższy trening Skutecznego Wybaczania. Bliższych informacji uzyskasz przegłądając stronki  informacyjne Portalu o spotkaniach.
Sama jestem po dwóch takich spotkaniach i...wiem, że to działa :P
 Tymczasem trzymaj się kochanie, masz moje gorące wsparcie /motylek/ /motylek/
Ps. Wpadnij proszę do naszej kawiarenki na Rogu, zapraszam na  /duza_kawa/ :P :P :P
* Poznaj siebie * - Halinka

Offline Andrzej #22 dnia: Grudnia 11, 2005, 19:40:45

  • Administrator
  • ****
  • Wiadomości: 104
    • http://cYo.pl/
Wiotam serdecznie!:)  :D
To wszystko co czytam, jest bardzo mądre...tylko, jak mam to wdrożyć w moje zycie...od czego zacząć.
Ano mądre, ale no właśnie czy użyteczne?
Jestem wieloletnim specjalistą od wybaczania i autorem bardzo skutecznej metody, i wiesz co Ci powiem?
  • Nie jest możliwe aby wybaczyła osoba niewybaczająca
  • Aby wybaczyć trzeba stać się istotą wybaczającą
  • Człowiekiem wybaczającym stajemy się poprzez praktykę wybaczana
  • trzeba jeszcze wyjaśniać dalej? - ok. jedziemy  :)
  • pytasz
    Cytuj
    od czego zacząć
  • od codziennego wieczornego wybaczania
A wygląda ono tak:
Kiedy położysz się wieczorem do łóżka, nie wolno Ci zasnąć! tak długo aż zrobisz w myślach przegląd mijającego dnia i wybaczysz wszystkim którzy sprawili Ci ból, przykrość, uczynili krzywdę - w tym - TYLKO TYM - mijającym dniu.

W ten sposób możesz praktycznie wkroczyć na ścieżkę stawania się osobą wybaczającą i rozpocząć zmierzanie w kierunku, wybaczenia tego co na teraz jest dla Ciebie nie wybaczalne.

Jeśli podejmiesz tę praktykę, po miesiącu daj mi znać.
Jeśli potrzebujesz dojaśnień, napisz - utworzymy w tym celu specjalny wątek.
Słońce świeci cały czas.

Offline Nika32 #23 dnia: Grudnia 11, 2005, 20:20:08

  • Wiadomości: 7
Kochani... jesteście Kochani..... Andrzeju tak, bardzo proszę o dalsze wskazówki.. dzisiaj wieczorem zaczynam przegląd dnia i tak wieczór w wieczór, ale proszę, jeśli znajdziesz czas.. poprowadź mnie dalej całuje - Nika32 :D
Tylko życie poświęcone innym, warte jest przeżycia - Nika32

Offline Marcin #24 dnia: Grudnia 13, 2005, 19:31:54

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 4
Mam trudności z napisaniem tego postu.
Jestem Ci wdzieczny Nika32 za podzielenie się swoimi rozterkami.
Mój proces stawania się człowiekiem wybaczającym zanikł. Przyznać mi się trudno, że mam serce z kamienia. Treningi skutecznego wybaczania zakończyły się niepowodzeniem. Z tej perspektywy widzę, że bardziej intelektualnie do tego podchodziłem, nie dotarłem do emocji.
Chcę być prawdziwy!

Offline Nika32 #25 dnia: Grudnia 14, 2005, 00:30:14

  • Wiadomości: 7
hejka Orzeszku :D..Myślę, że wspólnymi siłami a przede wszystkim pozytywnym podejściem i "chciejstwem", poradzimy sobie, ale dajmy sobie i czas, jak również pozwólmy sobie, na popelnienie błędu..przeciez jestesmy ludzmi i nikt "nie każe" byc nam ideałami, bo takich przeciez nie ma :D...usmiechnij sie...ja zauwazyłam problem u siebie..Ty również a to juz jest pierwszy krok...nie załamuj sie..mi równiez nie jest łatwo, ale wiem, że w "tym wszystkim" nie jestem sama, tak jak i Ty...buziole :D
Tylko życie poświęcone innym, warte jest przeżycia - Nika32

olifia #26 dnia: Grudnia 15, 2005, 19:20:07

  • Gość
Kurde ludzie podziwiam wasz zapał ..... mi strasznie trudno zacząć - ŻAL JEST TAK DUŻY I BÓL TAK UCIĄŻLIWY żę czuję tylko wielka złość !!!! Wiadome coś tam sobie potłumacze ale to tylko inteligenckie rozwiazanie problemu .... moze to boli tak mocno, że do tego bólu i smutku dochodzi moje 10 miesieczne dziecko z którym zostałam pozostawiona.
Nie podchodzilłam do tego jak jakiejś strasznej krzywdy bo dzidziaka mam kochanego i to BAAAAAARDZO, a dziecko to dar od Boga. I wiecie co codziennie tak sobie gadałam do naszego Siwego i mówie mu:" Kurcze no dobra dałeś mi dziecko- super pokazałeś mi model moich zwiazków w które wchodziłam- super, ale poprowadz mnie teraz z tym wszystkim, chociaz do pierwszego skrzyzowania, bo jestem tępoślepym dwunogiem i kurde no zgubpialam"
.....prowadzi, tylko człowiek chciałyby tak wszystko od razu ;))
om

Offline Andrzej #27 dnia: Grudnia 15, 2005, 19:41:23

  • Administrator
  • ****
  • Wiadomości: 104
    • http://cYo.pl/
Trzymaj się olifia tej drogi bo to jedyne w co napewno warto się angażować.
 /bok/
Słońce świeci cały czas.