Weroniko,
wiesz z tego co zrozumiałam to raczej zamierzałaś porozmawiać o procesie nie wybaczenia i super, bo rzeczywiście mało tu o tym.
I to znaczy, że już znasz pozytywne skutki procesu wybaczenia.
Jeśli chodzi o proces nie wybaczenia to jest mi doskonale znany, nim wybaczyłam ojcu ponosiłam porażkę wielokrotnie [ 5 czy 4 razy ], doszło do tego, że o mało, a byśmy się wzajemnie pozabijali.
I co, okazuje się, że każdy z Nas ma inny stopień zatwardziałości serca, moje jest bardzo zatwardziałe i żeby choć trochę zmiękło musiałam dojść na sam skraj przepaści, gdzie już nie było odwrotu tylko wybaczyć albo umrzeć.
I wybaczyłam, i kurna ojciec z tego daru zrobił sobie ołtarzyk, a przecież nie wiedział co mu daję, a przecież wiedział i co dalej?, dalej to stało się niebo na ziemi pomiędzy nami.
I odszedł i nie ma go tu w tym świecie i mogłam go pożegnać bez, bez obwiniania, że mnie zostawił bo wszystko między nami, tak czuję na tę chwilę, zostało dopełnione.
A dlaczego piszę o zatwardziałym sercu moim, bo znowu jestem w procesie i wygląda na to, że nie wybaczenia.
I to dzięki Tobie Weroniko moje serce znowu drgnęło, wspominając tamten potworny czas, a więc ruszam cztery litery i idę dopełnić to co podlega wybaczeniu i nie mam pojęcia czy dam radę lecz czuję w sercu determinację.
I kurna Weroniko, sama wiesz, że przenosisz na Andrzeja swoje niepowodzenie, przeczytaj uważnie to co napisałaś i zobaczysz, a "KnołHoł" jest tylko przepisem, a nie procesem i od Ciebie Weroniko zależy jak użyjesz go w procesie.
Dzięki, przytulam do serca Twoje serce.