Autor Wątek: Wybaczone czy nie ?  (Przeczytany 29148 razy)

Weronika #15 dnia: Października 20, 2005, 17:05:45

  • Gość
No tak....bo ja strasznie nie lubię jak czegoś nie rozumiem. Może jest to też kwestia zaufania. Przypomina mi się najgroźniejsza, najwyższa, najbardziej prostopadła zjeżdżalnia w Water Parku. Nazwe też miała groźną. Z jakim wrzaskiem, ale jednak, odważyłam sie zjechać. Oczekiwanie miałam jedno - że przeżyje. Emocje były tak silne  :D że nogi mi sie trzęsły jeszcze dobry kwadrans po wyczynie. A potem satysfakcja i relax na leżaczku. Rozkoszowanie sie własną odwagą /fajora/
   No i tak jest podobnie z wybaczaniem. Tylko, że w tym wyczynie boję sie, że jeśli dam sie porwać żywiołowi własnych emocji to "nie przeżyje", bo pouszkadzam  siebie i innych po drodze. Nikt nie może mi dać gwarancji, że nie skrzywdzę sama siebie.

   A rozumienie i "inteligentny rozwój duchowy" dają możliwość kontroli nad sytuacją, a przez to bezpieczeństwa. ( Co ja mam z tym bezpieczeństwem?)
   A Ty wiesz, co masz w środku?                 /paw/

  Jakie atrakcje sobie przygotowałeś ?                              /dupa/

   Wejdziesz na tyle głęboko, na ile sobie ufasz.

   Nie da się przejść przez rzeke suchą nogą ( chciałam napisać chudą :D) , ale zawsze można pokombinować jak ją przeskoczyć :D ....
                                            ....albo obejść dookoła ( to dopiero wyczyn )
    Niektórzy to podobno lewitują.  Teraz wiem po co                    :D

     A poza tym jesteśmy zawsze łapani w nazwy. Ja do tej pory nie mam jasności co do drugiego kroku.  No i co ma czucie jeśli są zasady, szyfladki  "postępowania procesowego", jeśli do tej pory nie rozumiem kur... kwestii górki i dołka :( . Gdzie przestrzeń na emocje jeśli nie ma jasności takich pierdół ?
   Idziemy na emocje? To idźmy. A reszta niech nas wspiera, a nie przeszkadza ( w moim przypadku notorycznie, chociaz pod tym względem to jestem chyba szczególnym przypadkiem i używanie "my" jest błędne )

Weronika #16 dnia: Października 25, 2005, 17:55:54

  • Gość
Jestem bardzo zagubiona intelektualnie i duchowo. Mam obsesje, którą hoduje już 5 lat. Siedzi w mojej głowie i wierci dziure, czasami bardzo zaboli nagłą tęsknotą w sercu. Sama siebie nieznoszę za to. Wiem, że ja ją karmie, nie potrafię jednak przestać. Żyje we mnie. Nigdy wczesniej nie było to dla mnie tak namacalne i tak wykańczające.
    Wiem, że nie wybaczyłam ( chyba /cholera/ ) , czuję za to, że moje serce "ruszyło" i nie mam już wyjścia, nie potrafię tego zatrzymać, przede mną kolejne wybaczanie temu człowiekowi - czwarte  /mur/ . Nie da sie ani cofnąć, ani zatrzymać. Próbowałam.
Więc chyba jednak jest jakiś uboczny efekt wybaczania :(
     Trzeba iść dalej.

Offline Jurek #17 dnia: Października 25, 2005, 22:40:01

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 14
  • MasterMan
Cytuj
przede mną kolejne wybaczanie temu człowiekowi - czwarte
Sorki, że wtrącam, ale czy wybaczasz temu człowiekowi, czy TO co on ci zrobił (bądź od zrobienia czego się powstrzymał) ?
Sam próbuję to złapać, bo wlecze się jeszcze coś za mną :( i dojrzewam do podjęcia decyzji o uczestnictwie w kolejnym treningu SW. Jeszcze nie wiem kiedy, ale chyba wkrótce się dowiem, bo już mnie zaczyna coś popychać, ciągnąć, szarpać...
Chcę sam decydować o sobie i wszystkim co mnie dotyczy.

Weronika #18 dnia: Października 26, 2005, 01:37:11

  • Gość
Bardzo się cieszę, że się wtrącasz :D .

  No tak...chociaż widzi mi się to TO , bo widzę że się panoszy w moich relacjach z ludźmi,  to jawi mi się konkretny On i oczekiwanie, że puszcze go wreszcie ( i moze wreszcie się ).
  Czy wybaczanie jest sposobem na odkochanie? Bo to znaczy dać wolność, dać wolność = wybaczyć. Nie jestem  chyba wstanie nie oczekiwać, że sie go pozbędę, znaczy nie będzie wzbudzał we mnie emocji. I nawet jesli spróbuje sie przekręcić na to TO, to ON będzie dla mnie widoczny jak cholera, bo jest punktem zapalnym. Ciężko, co nie znaczy, że nie spróbuję.
   I tu mi się przypomina czyjaś złota myśl o wybaczaniu "nawet gdy zrobie coś strasznego nie zapominaj Kim Naprawde Jestem". Może tu własnie jest magia. Sprowadzenie Czegoś do tego Cosia, a Komuś przywrócenie  rangi Człowieka w naszym patrzeniu oczywiście.

   Będzie miło Cię poznać. Poszarpiemy sie razem :D

Weronika #19 dnia: Listopada 04, 2005, 19:45:15

  • Gość
Wyklarował mi się temat kolejnego wybaczania: poczucie odrzucenia, które hodowane przeradza się w ciągłą potrzebe odrzucania i bycia odrzucanym.
   Widze, ze to nie On ( czyli moja psychoza ostatnich paru lat) ale TO mnie najbardziej przyciągało do tego człowieka. Odrzucaliśmy siebie nawzajem i na zmiane. Jak napisała to Osiecka : " nie o to chodzi by złapać króliczka, ale by gonić go...Tylko ja jestem bardziej pokrzywdzona, bo sie więcej nabiegałam :)
  Zaczęłam tez sie poważnie zastanawiac kto kogo pierwszy odrzucił. I wychodzi mi., że byłam to tak jakoś ja. Szarpie sie pomiedzy nienawiścią a poczuciem winy. I robi mi sie jeszcze gorzej kiedy dochodzi do mnie, że nikt tu nikogo nie kocha.
   I choc bardzo podobają mi sie słowa z jednej książki Hłaski: "Człowiekowi nie potrzeba od razu ucinać kutasa, żeby zrobić z niego szmatę, czasem wystarczy tylko rozmawiać, czekać i przyglądać się z boku ". I bardzo mnie nęci idea, ze w życiu bilans zysków i strat sie wyrównuje, to jednak uczucie krzywdy mnie własnie niszczy i nie pozwala żyć. Gdzie mój bilans cholera ?
 " ..... Oderwałeś mi skrzydła...Dłonie poplamileś krwią. A chciałam być aniołem " Auuuuuu....
   Boli. I jak patrze w przeszłość....I boję sie w nią patrzeć. Bo co jeszcze może wygrzebać świadomości palec grzebalec ? :(

Offline Nika32 #20 dnia: Grudnia 10, 2005, 18:34:25

  • Wiadomości: 7
Hmmmmm..poczucie winy, nieskie postrzeganie własnej osoby...wiem jedno, że zawsze przepraszam, nawet wtedy, kiedy nie jest to zgodne z moim JA..natomiast zastanawiam sie, jak mozna wybaczyć komuś, kto nie przestaje Cie ranić..poddac się..przejść z tym do porządku dziennego??..walczyć??.
Na "walkę" juz mi sił zabrakło, teraz zamknęłam się w sobie i jak narazie mam troche spokoju, ale co...czy jestem teraz zdana na chodzenie po domu "na paluszkach", czy jestem zdana na niemówienie tego, co czuje...dla niektórych domowników pewnie to byłby super komfort, tylko nie wiem, jak długo wytrzymam w tej "głuchej ciszy". Czuje, że przez cały czas zbiera sie we mnie coraz większa chęć zemsty...Boże...dwie skrajności zemsta i wybaczenie!!!
Tylko życie poświęcone innym, warte jest przeżycia - Nika32

Offline Andrzej #21 dnia: Grudnia 11, 2005, 19:17:18

  • Administrator
  • ****
  • Wiadomości: 104
    • http://cYo.pl/
(..) Czuje, że przez cały czas zbiera sie we mnie coraz większa chęć zemsty...Boże...dwie skrajności zemsta i wybaczenie!!!

Osobiście uważam, że zemsta i wybaczenie nie są dwiema skrajnościami, są dwiema spośród wielu możliwości.

Przede wszystkim należy uważać aby nie wyszło jak w tym powiedzeniu:
Zrobię babci na złość - odmrożę sobie uszy!
Słońce świeci cały czas.

Offline Nika32 #22 dnia: Grudnia 11, 2005, 20:14:38

  • Wiadomości: 7
Witam serdecznie!..No i własnie, nawet nie maiałam pojęcia, że zemsta i wybaczenie, to dwie skrajności, niestety, tak mało, albo prawie wcale nie mam wiadomości na temat wybaczania a bardzo chciałabym.
Andrzeju, ja sie nie gniewam..każda Twoja wskazówka, jest bardzo cenna, czytam i łykam wszystko, co jest na tym Forum, pragne życ w spokoju wewnętrznym i wiem, że potrzebuje duzo czasu a przede wszystkim pracy nad sobą.
Dzisiaj ojcu nie podałam herbaty...ma grypę i pewnie, to co napisze, jest chore, ale pomyslałam sobie, że, jak juz mam"dostawać po łbie", to bynajmniej będę wiedziała za co.
Teraz może powiedziec, że ma okropna córkę, bo nie podała mu herbety w czasie choroby, jest to uzasadnione.
Moje drążenie i myslenie mnie zabija, bo ciagle doszukuje się w którym miejscu popełniłam błąd...jestem juz bardzo zmeczona, aczkolwiek, szukam pomocy, bo mam dla kogo zyć.
Chciałabym wiedzieć, co to sa te Warsztaty i kiedy one sie odbywają. Zdaje sobie sprawe, że samym pisaniem za wiele nie zdziałam..pozdrawiam cieplutko - Nika32 :) :) :)
Tylko życie poświęcone innym, warte jest przeżycia - Nika32

olifka #23 dnia: Grudnia 15, 2005, 22:57:35

  • Gość
... bardzo poruszył mnie ten temat, bo jak dla mnie jest to akurat temat mocno aktualny...
Zawsze gdzieś tam po dordze przewijał mi sie temat tatusia hmmm zresztą całemu mojemu rodzeństwu - to był taki mały tyranek, pisze w formie przeszłej bo tato został już zdetronizowany, ale nie o tym chcę się z wami podzielić ....
jestem najmłodsza w rodzinie i w przeszłości czesto się zdarzało, że rodzice wykorzystywali mnie do swoich prywatnch przepychanek, przez co zostałam odtrącona przez siostry i znienawidzona przez matkę - ogólnie niechciana (płacz) ...ehhh ciężko to się pisze .....

 Kiedy niedawno mój tato miał wypadek pierwszy raz poczułam, że mogę już go nie zobaczyć ... walczył o życie a ja modląc się o niego niejednokrotnie sama ze sobą i z Bogiem wchodziłam w samoistny dialog ... człam, że to mogą być jego ostatnie chwile a ja nie zdąże mu wybaczyc i ze szczerym sercem powiedzieć mu że go kocham - wydał mi się taki słabym .... jak na wyświetlanym filmie dopiero wtedy zobaczyłam jak przenosił swoje chore wzorce rodzinne na nas- swoje dzieci!!! I aż mi się szkoda zrobiło i ojca tyrana i mamy ofiary i nas zagubione dzieci pozostawione same sobie - smutek jakiś mnie ogarnoł, że wszyscy jesteśmy ofiarami ... ofiarami naszych przodków i tylko od nas zależeć będzie co z tym zrobimy ... czy poddamy sie fali?

a warto to przerwać uzdrawiając swoje relacje z bliskimi i jak nic radykalne wybaczanie się kłania ;)

om

Weronika #24 dnia: Kwietnia 15, 2006, 20:06:33

  • Gość
Mam poważne pytanie. Hmmm...Czy jeśli człowiek porozgrzebuje te swoje cudne wspomnienia i nie wybaczy, dojdzie do tego punktu i nie da rady, to czy wywleczenie tego na zewnątrz, uświadomienie sobie często rzeczy, o których nie mielismy pojęcia, bo bylismy ich nie świadomi, nie będzie ciosem wymierzonym w Siebie i nie zniszczy nas trochę? Bo moja wiara w Know How a się lekko chwieje. Jest to jednak jedyny sposób, który rusza serce jaki znam. Pal licho jednak moje. Moje jest moje. Nie chcę jednak wpuścić kogoś w maliny. Nie bede wymyslać, siebie tez nie chce podrapać.

Offline Andrzej #25 dnia: Kwietnia 15, 2006, 21:56:56

  • Administrator
  • ****
  • Wiadomości: 104
    • http://cYo.pl/
Czy jeśli człowiek porozgrzebuje te swoje cudne wspomnienia i nie wybaczy, dojdzie do tego punktu i nie da rady, to czy wywleczenie tego na zewnątrz, uświadomienie sobie często rzeczy, o których nie mielismy pojęcia, bo bylismy ich nie świadomi, nie będzie ciosem wymierzonym w Siebie i nie zniszczy nas trochę?

Zranieniem nie będzie, będzie (urażeniem) dotknięciem chorego miejsca, ma prawo zaboleć i dobrze.
Przecież (chyba już wiesz że) na Twoje życie dokładnie tak samo wpływa to czego na swój temat jesteś świadoma jak to czego świadoma nie jesteś. Uświadomienie może być przykre i bolesne ale daje szansę na uzdrowienie.
A że trudne, nie obiecuję że będzie łatwe, wręcz przeciwnie, powtarzam że:
"Wybaczanie jest najtrudniejszą rzeczą jakiej może podjąć się człowiek".
Można się znieczulać, uciekać w racjonalizację, udawać że wszystko jest ok. i trwać w obwinianiu do śmierci - ale czy rzeczywiście na to masz ochotę?
Słońce świeci cały czas.

Weronika #26 dnia: Kwietnia 16, 2006, 08:43:13

  • Gość
 Andrzeju, zgadzam sie z tym, co mówisz. Oczywiście, ze wiem, o tym, ze na nasze zycie mają wpływ te uświadomione i te nieuświadomione rzeczy. Tyle, że spychanie zdarzeń do podświadomości jest mechanizmem obronnym organizmu po to, by mógł z tym czymś żyć. Jest nawet tak, że bardzo ciężkie przeżycia są ukryte w całkowitej amnezji. Od uświadomiemienia TAKICH zdarzeń można się bardzo mocno urazić.

Offline Asia #27 dnia: Kwietnia 17, 2006, 18:23:29

  • Praktyk
  • *
  • Wiadomości: 12
  • Związki
Tyle, że spychanie zdarzeń do podświadomości jest mechanizmem obronnym organizmu po to, by mógł z tym czymś żyć. Jest nawet tak, że bardzo ciężkie przeżycia są ukryte w całkowitej amnezji. Od uświadomiemienia TAKICH zdarzeń można się bardzo mocno urazić.

Wydaje mi się Weroniko , że jeśli człowiek uświadomi sobie coś co wcześniej było ukryte, a wypłynie na światło, nie pod wpływem czyjejś presji czy ingerencji tylko podczas procesu na który, wcześniej wyraził zgodę -  jesteśmy gotowi aby to przyjąć. Bolesna przeszłość pojawi się abyśmy mogli uzdrowić swoje życie, aby nam posłużyła do uwolnienia się od demonów przeszłości.

Skojarzyło mi się to z rodzeniem dziecka. Kobiety doświadczają różnego bólu w trakcie narodzin dziecka. Ból jest na możliwość  przyjęcia go przez kobietę, odpowiednio do wytrzymałości każdej. To powiedziała mi położna przyjmująca córkę na świat, kiedy ją rodziłam.

Przesyłam  /sle_caluski/
Ufam procesowi życia.

Weronika #28 dnia: Kwietnia 23, 2006, 01:10:35

  • Gość
Pewnie, pewnie... Wspaniale jest zaleczyć ranę zamiast ponosić jej skutki przez całe zycie, ale grzebac w niej palcem...zzzzz
  Mam za sobą "nieudane" wybaczanie...tak ze trzy "nieudane".
  Moja przyjaciółka chce coś zrobić w swoim życiu. Kiedy dla niej wybaczanie to otworzenie puszki Pandory,  mówiłam: słuchaj, jeśli Ci się nie powiedzie, nie zdołasz wybaczyć,  nic sie nie stanie, nie znienawidzisz nagle bardziej, nie pogrążysz się w rozpaczy..."- czułam, że sama nie wierze w to co mówię.
  Mówisz Asiu, człowiek bezpiecznie, w swojej granicy...A co z tymi co chłoszczą siebie samych ?
  Wiele ich. Ja przynajmniej ich widzę bardzo wyraźnie. I od dziecka uwielbiam to co smutne, odrzucone, tragczne i samotne. Do tej pory wzrusza mnie pies, który jeździł koleją, nasza szkapa, Anielka - a właściwie jej pies, i ta Ulana z Kraszewskiego, co sie powiesiła :))



            na marginesie

                       I czyż to nie dążenie do śmierci ciągnie nas w dół?


     Może to zbyt górnolotne, ale jak (ten) proces może być bezpieczny kiedy nie tylko człowiek człowieka jest w stanie zabić, ale również sam siebie, i od tylu lat wychodzi mu to doskonale?

Offline Andrzej #29 dnia: Kwietnia 23, 2006, 09:45:18

  • Administrator
  • ****
  • Wiadomości: 104
    • http://cYo.pl/
     Może to zbyt górnolotne, ale jak (ten) proces może być bezpieczny kiedy nie tylko człowiek człowieka jest w stanie zabić, ale również sam siebie, i od tylu lat wychodzi mu to doskonale?

Wiesz co, z Twojej wypowiedzi wygląda że życie nie jest bezpieczne, i niestety z punktu widzenia osoby z silnym pociągiem do śmierci jest to prawda.
Słońce świeci cały czas.