Popilickie cd.
Zadzwonił dzisiaj do mnie Tato z życzeniami (nienawidzę go przemknęło przeze mnie, po co dzwoni) rozmawialiśmy i nagle poczułam ogromną falę wzruszenia (nie wiem z czym to było związane, może z tym, że cudem wymknął się śmierci, poczułam taką straszną tęsknotę, zaczęłam płakać, bo poczułam (Boże w końcu, nareszcie), że Go kocham i powiedziałam: Tato, muszę Ci coś ważnego powiedzieć - i wypłynęło ze mnie: kocham Cię Tato i nie mogliśmy już dalej rozmawiać, tylko płakaliśmy, płakaliśmy i płakaliśmy. Tato powiedział, że mnie kocha też próbując zatrzymać łzy.
I moje takie wewnętrzne zacięcie na chwilę zniknęło, poczułam jak to jest bez tego, bez tej nienawiści i tak bardzo, bardzo pragnę, żeby już mi tak zostało, świat wygląda inaczej wtedy, nie jestem wtedy w stanie ranić.
Moja siła tylko wtedy, gdy kocham Tatę też, wtedy mogę czerpać ze źródła. To poczułam.
Chcę wybaczyć, bardzo, bo już chcę inaczej i poczułam jak jest inaczej, a teraz zacięcie powróciło i to mnie bardzo, bardzo morduje - ta nienawiść. Wolę bez nienawiści do ojca, bo tylko wtedy kocham siebie.