Proces wybaczania jest ciężki, bo zabiera pewne i pcha w niepewne. Kiedy wybaczam jedno, zaraz ładuje się na mnie drugie, takie bardziej subtelne i wydaje mi się że od poprzedniego trudniejsze. Podziwiam osoby które umieją często uczestniczyć w treningu wybaczania, ja po trzech wybaczaniach w ciągu roku jestem wypompowany. Po wybaczaniu, moje życie spokojnieje, odkrywają mi się wartości których przed, nie chciałem zauważać. Zmieniają się relacje z ludźmi i śmieszy mnie radośnie ta inność jakby bezpieczniejsza dla mnie, ktora kiedyś była nie do pomyślenia. Mama rozmawia ze mną jak się czuła przed urodzeniem mnie i w czasie ciąży, Tato już mówi że mężczyzna może płakać i mężczyźni mogą się przytulać, ja umiem mówić "Tato kocham cię" a Tato pyta czy nie żartuję (ze łzą o oku), może się to wydawać komuś takie nic, a dla mnie jest to jak inna orbita. Proces to dobre określenie do wybaczania. Wybaczanie działa na przyczynę, a doświadczanie skutków jakby nie z tego świata sprawia ze moje życie nabiera szerszego horyzontu i łagodności.